malarstwo: Michał Torzecki charytatywnie

Co łączy wilka, rysia, fokę i morświna? Nie, nie, Michał ich nie namalował – jeszcze. Łączy je to, że to polskie gatunki, i że prawdopodobnie lada dzień przejdą do historii i będziemy o nich opowiadać jak o dinozaurach. Jednak z tą różnicą, że dinozaury wyginęły z niewiadomych przyczyn, a te zwierzaki wytłuczemy my sami. W tej chwili toczy się heroiczna walka o ich przetrwanie, a prowadzi ją najbardziej renomowana światowa fundacja działająca na rzecz zwierząt czyli WWF. Fundacja działa w Polsce od 2001 roku, istnienie zawdzięcza anonimowym darczyńcom i akcjom takim jak ta – wystawa „DIY dla WWF” Michała Torzeckiego, z której 40% dochodu zostanie przeznaczone na ochronę ginących gatunków roślin i zwierząt.
 Dlaczego nazwałeś najnowszą wystawę „DIY czyli – do it yourself”?

Polacy łączą się zazwyczaj w narzekaniu. Chciałem tym projektem zainspirować do wykorzystywania swojego talentu lub dziedziny, w której jest się dobrym, na rzecz potrzebujących. Człowiek, który jest zaangażowany w sport może zorganizować bieg, informatyk stworzyć aplikację, etc. Nie ma tu zbędnego moralizatorstwa czy filozofii. Wiele osób ma poczucie, że jak da 15 zł na Wielką Orkiestrę czy odda procent z podatku na szczytny cel to już temat jest załatwiony. Nie twierdzę, że robienie czegoś więcej to obowiązek, ale mi to sprawia przyjemność i daje satysfakcję. Takie praktyki w Stanach Zjednoczonych to codzienność. Od najmłodszych lat uczy się dzieci organizowania akcji charytatywnych. Chodziłem tam do szkoły i tego zostałem nauczony.
A dlaczego kwestujesz na rzecz zwierząt, a nie na przykład malujesz kotki dla chorych dzieci?

Moja babcia wielokrotnie pytała czemu zbieram pieniądze na zwierzęta jak jest tyle biednych dzieci. Bardzo mi żal osieroconych dzieci, ale zajmuję się tematyką zwierząt. Nie mogę się interesować wszystkim naraz. Zamiast narzekać, że ktoś organizuje akcję na nieodpowiedni cel – niech sam zorganizuje swoją – DIY.
Ponadto tą akcją chciałem odwdzięczyć się moim modelom, podziękować. Ludzie często pytają: ty znowu malujesz zwierzęta? W dobie internetu trendy zmieniają się co chwilę i wciąż gonimy za czymś nowym. Mnie to nie interesuje. Ja mam swój temat, na który zmieniam spojrzenie. Przekaz moich prac jest zazwyczaj prosty i bezpośredni. Mam wrażenie, że ze względu na prostotę mojej filozofii, jestem w sztuce trochę „na zewnątrz”.

Namalowałeś już polskiego ginącego kotka czyli rysia?

Nie. Zastanawiałem się przez moment czy nie poświęcić tej serii polskim zwierzętom, ale ten temat zostawiam na później. Teraz skupiam się nazagrożonych zwierzętach egzotycznych. Mam kilka szlagierowych tematów – na przykład pandę. To logo WWF i bardzo wdzięczny temat ponieważ maluję obrazy monochromatyczne. Jest nosorożec - gatunek zachodni niestety już wyginął, a wschodni jest prawie na wymarciu. Namalowałem wilka, sowę i 2 gatunki zagrożonych żurawi. Oprócz tego jest kilka mniej znanych gatunków, chociaż coraz częściej rozpoznawalnych jak mały basturd czy fossa, którą ludzie kojarzą z bajki Madagaskar. Jest też goryl m'tonge, któremu zrobiłem zdjęcie w warszawskim ZOO. Nie wiem czy wiesz, ale polski goryl wygrał konkurs na najprzystojniejszego goryla na świecie.

Nie obawiasz się, że większość pieniędzy zostanie przeznaczona na własną działalność fundacji zamiast na cel, o którym mowa?

Ważne by działalność organizacji charytatywnych była monitorowana, bo zdarzają się przypadki nadużyć. Na przykład słyszałem, że schroniska zbierały psy, na które dostawały tzw. becikowe, a potem je głodziły i zabijały. Wybrałem WWF ponieważ jest to renomowana organizacja z wieloma osiągnięciami, której można zaufać i dzieki której można dotrzeć do dużej ilości ludzi. To, że trzeba opłacić koszty administracyjne nie oznacza, że należy zlikwidować takie organizacje. Należy też pamiętać, że sama udział w tego typu przedsięwzięciu nie zapewnia sukcesu. Takie imprezy trzeba promować tak samo jak imprezy komercyjne żeby ludzie wiedzieli, że na nie też warto przychodzić, bo są fajne.
A teraz pytanie nurtujące mnie od początku naszej rozmowy - jesz mięso?

Tak, jem mięso. Kiedyś przez pół roku próbowałem i jednak to nie dla mnie. Nie jestem zwolennikiem ekstremalnych rozwiązań i praktykuję tak zwany weekendowy wegetarianizm. Kiedy mogę to staram się nie jeść mięsa i nie jem go codziennie. Można powiedzieć, że połowę tygodnia jem, a przez połowę jestem wege. U nas trudno być wege ze względu na fakt, że w Warszawie są 3 takie knajpy na krzyż. Wkrótce się to zmieni i uważam, że należy przyzwyczajać się do takich zmian powoli. Zbyt bojowe wegetariańskie podejście nie działa, a nawet odnosi odwrotny skutek. Znam wieleosób, które nie wyobrażają sobie przejścia na wegetarianizm więc staram się propagować ograniczanie.

Aby dokształcić się na temat ginącej fauny, zakupić obraz przedstawiający egzotyczne zwierzę oraz po prostu spotkać w prawdziwej rzeczywistości... przyjdź na wernisaż 9 lipca 2014, Stacja Mercedes, Al. 3 maja i ul. Kruczkowskiego w Warszawie

Polub fanpejdża mojego bloga... na Boga! ;)

foto Marta Szczepańska
... a patronem powyższego artykułu jest Polski Leń - Linen for men. But not only. Też lajk!




 zapraszam do komentowania i polubienia bloga na fejsie. Dziękuję.  https://www.facebook.com/SoloniaCity


Komentarze

Popularne posty