Pokusa w Chmurach
Pokusa pojawiła się na mojej orbicie podczas koncertu Das Moon, w strefie ogólnej, pod murem dla palących pomiędzy trzema hipisami i jedną dresiarą. Uległam. Ale od początku.
W Chmurach moi przyjaciele z Das Moon dali świetny, ale niestety ostatni koncert przed wakacjami. Mam nadzieję, że to kit reklamowy bardziej niż rzeczywista prawdziwość, bo prawdziwa rzeczywistość jest taka, że Das Moon konsekwentnie krystalizuje granie zachwycając pełne sale profesjonalizmem i brzmieniem na światowym poziomie. Magnetyczna Daisy jest coraz bardziej drapieżna, a Szyma i Dead Mus seksownie nonszalanccy - wszyscy są teraz chyba w najprzyjemniejszym momencie w karierze - momencie pewnego grania, jeszcze bez zblazowania, najprzyjemniejszym zarówno publiczności jak i występujących (to moje prywatne, serdeczne zdanie). Generalnie jest super i coraz lepiej. Cieszę się, że spłynęła na mnie łaska boska i ręka ludzka do mega utalentowanych, a czasem genialnych ludzi i zdarzeń.
Obok Chmur jest Skład Butelek, jeśli się mylę to niech ktoś mnie poprawi. Tam owej nocy odchodziła równa dyskoteka, podobna do tych, które pamiętamy z czasów wczesnej młodości. Grał też jakiś taki znany z lat 90tych, blond dysk dżokej, którego miałam okazję obejrzeć z bliska gdy porwali mnie pod scenę nowi, nocni bracia od image'u z czasów wojny w Wietnamie. Otóż ów DJ wyglądał jakby został zjedzony, strawiony i wypróżniony przez rutynę. Twarz - maska i mechaniczne, beznamiętne ruchy. Zasada numer 1, która brzmi zawsze popychaj granice komfortu, ewidentnie nie znalazła się na jego liście, ale podpity tłum wprowadzał w taneczny trans i to go tłumaczyło na tyle, by utrzymać się za dekami prawdopodobnie jakieś 30 lat.
W każdym razie Das Mooni już skończyli, dyskoteka obok przysiadła a moi kumple chcieli zajarać więc udaliśmy się pod mur przeciwległego budynku, pod którym spotykają się palacze ze wszystkich lokali. I nagle w krótkich, czarnych szortach i nie do końca przekonującej opaleniźnie pojawiła się ona - czarnowłosa i długo rzęsa Ada, lat 21 - studentka technologi żywienia, która przyjęła za punkt honoru sprowadzenie mnie na złą drogę. Niezrealizowane marzenie wpływania na ludzkie życie musiało zamanifestować się w mojej obecności. Ponieważ nie ma jeszcze kwalifikacji w dziedzinie żywienia, a na pewno w imprezowaniu już ma, więc tutaj znalazła naturalne ujście swojego talentu (#bewater, my friend!). W każdym razie nasze potrzeby znalazły się wzajemnie, a cała transakcja trwała nawet nie 5 minut. Wyciągnęła paczkę Westów i rozpoczęłyśmy negocjacje:
- masz fajkę, pal
- dziękuję, rzuciłam
- ale zapal - naciskała - jednego.
- ale kiedy ja ani jednego, od ponad miesiąca, bo wiesz, od jednego się zaczyna, a potem ani się obejrzysz, a całe męczarnie musisz powtarzać od nowa. Nie raz to przechodziłam, wiem z czym to się je i nie ze mną takie numery.
- Oj pal. Ja nie potrafię sobie papierosa odmówić. Nawet nie przyszło mi to nigdy do głowy. Na przykład z jedzeniem spoko - potrafię sobie powiedzieć - nie żryj! Ale "nie pal!" już nie. Jakoś nie przechodzi mi to przez gardło. Ba, nawet przez myśl! Nawet mój chłopak nie jest w stanie mi przemówić do rozsądku, a usiłował wiele razy. Wiesz, on jest trenerem na siłowni i ma fioła na punkcie zdrowego życia, ale mnie już nie oduczy. Palenie jest po prostu super. Kocham palić. No masz, zapalmy razem.
No i co ja mogłam na to powiedzieć. Rozumiałam ją doskonale, a jej rozbrajająco szczera, bezgraniczna miłość do nałogu sprawiła, że pokochałam ponownie palenie razem z nią. Zapaliłam tego jednego wieczoru. I następnego. I następnego. A teraz znowu rzucam. Love and hate relationship. Eh.... ale rzucę!
Do Hydrozagadki już nie dotarłam, bo zostałam porwana w wir przygód, które już przemilczę. W każdym razie noc była eklektyczna, owocująca przeróżnymi dziwnymi sytuacjami i kolorowymi ludźmi z różnych kręgów towarzyskich i kulturowych oraz kilkoma nowymi nazwiskami na Facebook'owej liście znajomych. A może po prostu te miejsca są różnorodne, a ja o tym nie wiem, bo bywam tam raz na rok. Ruski, ale chętnie zajrzę ponownie... mimo, że zostałam sprowadzona tam na złą drogę... a może właśnie dlatego ;)
<3 Normalnie, generalnie, oficjalnie dziękuję Wam DAS MOON! To wszystko przez Was! YOU RULE! YOU ROCK! TECHNO FOREVER! <3
o, i ten Wasz nowy klip... spoko Szyma!
PS. Badania amerykańskich naukowców wykazały, że myślący ludzie lubią chodzić do City Solo więc lajkują Solonia City. Dziękuję <3
Komentarze
Prześlij komentarz