Mój wielki ITALIAŃSKI absurd!

Piątek wieczór. Sama. Nie, nie mogę przesiedzieć dzisiejszego wieczoru w domu. Dotychczas poznane osoby okazały się słabymi kompanami do nocnych wypadów. Brak opcji – co za pech. Przypominam sobie poprzedni pobyt – 13 lat temu. Miałam świetną ekipę znajomych, na których mogłam liczyć. Najfajniejszy był Luca, Luca Pagano. To był gość... tylko jak go znaleźć? Na fb pewnie jest milion takich nazwisk, a po tylu latach nie rozpoznam go na fotce. Chodzę po mieszkaniu jak tygrys po klatce. Cóż, wyjdę z domu to coś się zdarzy. Najwyżej wypiję piwo w jakiejś miłej knajpce i wrócę do domu. Wychodzę około 1 w nocy.

Pamiętam, że mówiono mi o rejonie z fajnymi barami więc kieruję się w tamtę stronę. Pada deszcz. Mijam kolejne miejsca, ale żadne nie przypada mi do gustu. Nagle widzę miejsce, które budzi moją ciekawość – dużo ludzi stoi pod ogromnymi parasolami, ze środka sączy się muzyka djska - chill out. Wchodzę niepewnie i rozglądam się wokoło. Jest tłoczno, gwarnie, wesoło – goście piją razem z barmanami. To jest to - zostaję. Grzecznie ustawiam się w kolejce przy barze. Nagle widzę przed sobą znajomą gębę??? Patrzę i oczom nie wierzę.... - LUCA? - bełkoczę, bo to przecież jakiś absurd! Mężczyzna spogląda na mnie zdezorientowany – TAK. - LUCA PAGANO??? - TAK TO JA, A O CO CHODZI?
Niewiarygodne! To naprawdę ten LUCA PAGANO!!! Szaleństwo kompletne!!! Natychmiast poznaję Franco, Andre, Federicę i kilka innych osób, których imion nie pamiętam. Rozmawiamy o życiu, wracają wspomnienia. Luca wciąż ma to elektryzujące poczucie humoru, które powoduje, że przez cały czas się śmieję. Jest jak kiedyś...
Niestety radość nie trwa długo, bo pojawia się narzeczona Luci – piękna drobna brunetka o subtelnej urodzie, dużych oczach i długich rzęsach. Wciąż jest miło, ale Luca ukradkiem wyznaje, że dziewczyna jest zazdrosna. Staram się z nią rozmawiać, ale ona nagle znika, a gdy wraca staję się świadkiem najdłuższej sceny zazdrości jaką w życiu widziałam! Nie, nie było krzyków – rozmowa była dość spokojna, ale przez cały czas na mój temat. Nie chciałam się wtrącać – wydawało mi się to śmieszne i dość romantyczne, bo Luca był bardzo przejęty. Uznałam, że szybko dojdą do porozumienia i to zespoli ich związek jeszcze bardziej. Ludzie, przecież są zaręczeni, a ja jestem tu przejazdem! Niestety moja naiwność nie zna granic! Dyskusja trwała, a co najlepsze, większość z tego, co mówili rozumiałam! Czas płynął, a sprawy nie posuwały się do przodu. Wkraczyłam więc do rozmowy i zaczęłam opowiadać z przejęciem jak niezwykły wydarzył się zbieg okoliczności. Z całych sił starałam się przedstawić mój świat, w którym nie było chęci odbicia jej partnera! Śmiałam się, gestykulowałam, wygłupiałam. Niestety nic nie pomagało. Z każdym zdaniem pogrążałam się coraz bardziej. Wszystko co mówiłam było brane na opak. Byłam zmuszona się poddać i wrócić do domu. Oni zostali i dyskutowali dalej.
Okazałam się bohaterką landrynkowej komedii romantycznej. Dziewczyna najwyraźniej wzięła nasze spotkanie za kosmiczne przeznaczenie - porozumienie dusz, które sprawiło, że znaleźliśmy się po 13 latach w tym samym miejscu, o tej samej porze. Nie było na to rady. W sobotę napisałam do Luci smsa. Cisza. Poczułam się jakbym się stałasta barankiem ofiarnym na ołtarzu ich miłości. Cholera! Tak wujątkowy zbieg okoliczności i takie smutne zakończenie... Życie czasem płata figle...

Zdążyłam nam pstryknąć fotkę....

Federica i Tom Cruise tylko wyższy.

Komentarze

Popularne posty