Ray Ceasar i jego dziwactwa

Kiedy malowałam mieszkanie - a raczej malowałyśmy, bo były ze mną moje ukochane - Karina i Angelika.... postanowiłam pomalować ścianę w salonie na szaro i powiesić na niej jakiś przeogromny obraz... Angelika podjęła się trudnego zadania znalezienia właśnie tego jedynego. Było ciężko.... Wreszcie spodobał mi się pomarańczowo-różowo-czerwony "rzyg" Basquiata.... O właśnie ten poniżej - nie wiem jaki nosi tytuł, ale myślę, że jest fantastycznie energetyczny i ożywiłby szaro-brązowy pokój. 


Potem jednak Angelika pokazała mi serię przedziwnych obrazów Raya Ceasara. Szczerze mówiąc budzą we mnie bardzo mieszane emocje, ale jeden z nich bardzo mnie zaintrygował i ... uwiódł. Wyobraziłam sobie tę kompozycję kolorów w ogromnych rozmiarach. I to uwikłanie bohaterki.... uahaha! Nie, jest w tym obrazie zetknięcie wręcz sielankowej sceny z dramatycznym uwikłaniem. Trochę mi się kojarzy ze snami, w których wszystko jest wpaniałe, z tym że nie mogę zrobić kroku. Ale rozkmina! Brawo za autopsychoanalizę! Dziękuję. Damn it!


Znając przeszłość autora lepiej można zrozumieć jego pokrętne wizje. Zaczęło się dobrze. Ray Ceasar urodził się w Londynie w 1958 roku. W 1967 wyemigrował do Toronto. W latach 1976-1980 studiował na Wyższej Uczelni Artystycznej w Ontario. Ostra jazda (jak domniemam) pojawia się potem.





















Przez 17 lat pracował jako artysta medyczny na wydziale Sztuki i Fotografii w Szpitalu dla Chorych Dzieci. Do niego należała rejestracja przypadków medycznych - maltretowanych dzieci, zmagających się z różnymi problemami. Dokumentował też wcześniaki, doświadczenia na zwierzętach i tworzył wizualne pomoce dla dzieci z porażeniem mózgowym.




Prace tworzy na komputerze. - "Jestem zafascynowany ideą, że ta trójwymiarowa przestrzeń istnieje jako inna rzeczywistość, nawet po wyłączeniu komputera. Dręczy mnie fakt istnienia tej przestrzeni w jej matematycznym prawdopodobieństwie i skłania mnie to do przekonania, że przestrzeń, w której obecnie żyjemy niczym się od niej nie różni."


Mówi, że teraz żyje swoimi snami, dla tych, którzy nie mieli szansy, aby żyć swoimi. 
    



  

Twarze rysuje na podstawie twarzy swojej i swojej żony.






Obraz w końcu nie wylądował na ścianie, która nabrała szyku saute.Może lepiej zastanowić się nad obrazem - afirmacją?

Komentarze

  1. Hej kochana :) mam propyzycje na Twoją ścianę, call me - babe :)

    OdpowiedzUsuń
  2. HEeeej! Nice!!! kontakten! oczywiście! Nieźle - komentarze widać dopiero po zaznaczeniu. Takie częściowo potajemne są ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty